Dlaczego warto zajmować się edukacją kosmiczną?

Zastanów się nad tą kropką. To właśnie tutaj. To nasz dom. To my. Tutaj mieszka każdy, kogo znasz, każdy, kogo kochasz, każdy, o kim kiedykolwiek słyszałeś, każdy człowiek, który kiedykolwiek żył. Suma naszych radości i cierpień. Tysiące pewnych siebie religii, ideologii i doktryn. Każdy myśliwy i zbieracz. Każdy bohater i tchórz, budowniczy i destruktor cywilizacji. Każdy król i chłop. Każda zakochana para. Każda matka i ojciec. Każdy wynalazca i odkrywca. Każdy moralista i skorumpowany polityk. Każda gwiazda. Każdy przywódca, święty i grzesznik w dziejach naszego gatunku. Wszyscy żyli tam, na pyłku zawieszonym w promieniu Słońca. Ziemia jest bardzo małą sceną, na olbrzymiej kosmicznej arenie.
– 
Carl Sagan – Błękitna kropka

Błękitna Kropka. Źródło: wikimedia.org/wiki

25 lat temu, w 1990 roku, zdjęcie wykonane przez sondę Voyager 1 obiegło cały świat. Zajmująca jeden błękitny piksel Ziemia poruszyła serca wielu, w tym słynnego naukowca, nauczyciela i popularyzatora nauki Carla Sagana, do którego należą powyższe słowa. Zdjęcie to pokazało, jak niezauważalna w skali Wszechświata jest tak naprawdę nasza planeta i cywilizacja, a jednocześnie, jak wiele już osiągnęliśmy dzięki wspólnemu działaniu i setkom lat rozwoju nauki. Rozwoju, który był napędzany ogromną chęcią poznania i podboju kosmosu, pragnieniem postawienia nogi na Księżycu i marzeniami o międzygwiezdnych podróżach. Na samym początku była jednak najbardziej podstawowa wiedza i świadomość tego, czym tak naprawdę jest kosmos.

Kiedy w latach 60. i 70. rozpoczął się boom na loty kosmiczne, pobudzany przede wszystkim przez wyścig kosmiczny między Stanami Zjednoczonymi i ZSRR, bardzo mocno wpłynęło to na obecność kosmosu zarówno w kulturze popularnej, jak i w edukacji. Rozkwit literatury science-fiction, filmów, seriali w stylu space opera i szeroko zakrojona propaganda kosmicznego sukcesu czy świetlanej przyszłości ludzkości na orbicie to tylko najbardziej widoczne efekty.

Kilkanaście lat później ten zapał zaczął słabnąć. Na przełomie wieków kosmonautyka i edukacja kosmiczna pozostały wprawdzie świadome swoich możliwości i znaczenia, jednak ich obecność w mediach ograniczała się do wspominania lądowania Amerykanów na Księżycu czy sporadycznych relacji o startach i katastrofach wahadłowców. Pokolenie wychowane w złotych czasach kosmonautyki z trudem godziło się na taki bieg wydarzeń, chciało coś zmienić.

Wraz z licznymi innowacjami w systemie szkolnictwa rozpoczął się powrót edukacji kosmicznej do szkół, a także znacznie wzrosła waga ścisłego, matematyczno-przyrodniczego wykształcenia. Powstało oddzielne biuro ds. edukacji w NASA, zainicjowano projekty dla studentów i młodzieży w ESA, a w 2006 roku działalność rozpoczął program ESERO. Ponadto w wielu państwach powstały lub rozwinęły się wyspecjalizowane instytucje zorientowane właśnie na edukację astronomiczną i kosmonautyczną (jak np. Centrum Nauki Kopernik  w Polsce czy kilkadziesiąt innych instytucji zrzeszonych w ecsite – europejskiej sieci centrów nauki).

Wysiłek się opłacił, co widać było szczególnie wyraźnie w ostatnich latach, kiedy głównie dzięki rozwojowi Internetu informacje o wydarzeniach z dziedziny kosmonautyki ponownie trafiają do szerokiego grona odbiorców. Wystarczy wspomnieć o misji łazika Curiosity, relacjach astronautów z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy wielkim sukcesie sondy Rosetta.

Ponowny rozkwit światowego sektora kosmicznego, tym razem mniej ogarniętego manią podboju kosmosu, a raczej skupionego na stabilnym rozwoju technologii i gospodarki, idzie w parze z zainteresowaniem zwykłych obywateli, w szczególności młodych ludzi. Część z nich uświadamia sobie możliwości wynikające z takiej koniunktury i coraz częściej decyduje się na studia, które mniej lub bardziej powiązane są właśnie z branżą kosmiczną.

W Polsce odsetek ten pozostaje wprawdzie nadal zbyt niski, by mówić o kosmicznym boomie, ale coraz prężniej działające polskie firmy i coraz głośniejsze sukcesy polskich naukowców w tej dziedzinie dają nadzieję na poprawę sytuacji. Gdyby oprzeć się jedynie na stereotypach, można by pomyśleć, że w naszym kraju trudno mówić o polskich technologiach kosmicznych, naszej obecności w kosmosie czy szansach na zdobycie silnej pozycji w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Sytuacja na szczęście ma się nieco inaczej. Wiele małych kroków postawionych w ostatnich kilkunastu latach przez studentów, naukowców i inżynierów wykształconych w polskich szkołach zbliżyło nas do czołówki technologicznej. Wystarczy wspomnieć, że w tym roku rozpocznie działalność Polska Agencja Kosmiczna, której zadaniem będzie m.in. koordynowanie takich działań. Jest duża szansa, że znacznie większa niż dotąd część składki, którą Polska wpłaca do budżetu ESA (30 mln euro), wróci do polskiej gospodarki. Jednak by takie starania miały sens, potrzebna jest świadomość ludzi, szczególnie tych, którzy za kilka lat będą wchodzić w dorosłość, jakie szanse daje sektor kosmiczny.

Nie będziemy raczej budować w Polsce rakiet czy statków kosmicznych, ale mamy już doświadczenie w misjach międzyplanetarnych czy tzw. rozwiązaniach downstream (np. zastosowania GPS, systemy sterowania wysokiej precyzji itp.) i warto je wykorzystać choćby do inspirowania i motywowania uczniów. Licznymi przykładami z naszego podwórka można uzupełniać tematy poruszane na lekcjach fizyki, chemii czy matematyki, zachęcać uczniów do skupienia się na naukach ścisłych, a w konsekwencji przekonać do wyboru zawodu związanego z inżynierią kosmiczną. By osiągnąć sukces, nie tylko ten kosmiczny, niezbędna jest silna pod tym względem kadra nauczycielska, będąca ogniwem łączącym trudno dostępny świat nauki z codziennością, pokazująca i inspirująca tak jak wielcy popularyzatorzy nauki, że wprawdzie jesteśmy tylko pyłkiem, jednak tym samym, który tworzył pierwsze gwiazdy Wszechświata.

Na podstawie:
Europejska Agencja Kosmiczna – Edukacja
Andrew Fraknoi – Space Science Education in the United States:The Good, the Bad, and the Ugly
Europejska Agencja Kosmiczna – Polska w kosmosie
Ecsite – The Space Group