Ostatnie sukcesy firmy SpaceX

Amerykańska firma SpaceX w ciągu ostatnich kilku lat zrewolucjonizowała rynek lotów kosmicznych. Jej szef, wizjoner Elon Musk, zaczynając od zera w 2002 roku, udowodnił w ciągu dekady, że rozwiązania, które do tej pory uważano za nierealne, są w zasięgu możliwości prywatnej firmy. Okazało się również, że da się na nich nieźle zarobić i zdobyć ogromną popularność.

Lądująca rakieta Falcon 9

Lądująca rakieta Falcon 9. Źródło: SpaceX/Flickr

Kiedy kilka lat temu Elon Musk, milioner i twórca marek PayPal, SpaceX czy Tesla ogłosił, że chce zmniejszyć koszt lotów kosmicznych stukrotnie, to nawet najbardziej zagorzali fani nie byli w stanie w to uwierzyć. W tym czasie jego firmie udało się zbudować rakietę Falcon 9 zdolną do wynoszenia satelitów na niską orbitę okołoziemską przy jednoczesnym powrocie jej pierwszego stopnia na Ziemię. Strategia objęta przez firmę zaburzyła dotychczasowy układ sił na rynku kosmicznym, a SpaceX stał się liderem.

Kluczem do sukcesu było umożliwienie lądowania pierwszego stopnia rakiety po pomyślnym starcie. Z reguły rakieta składa się z kilku członów, z których pierwszy jest największy i najdroższy. To on pozwala rakiecie przebić się przez dolne warstwy atmosfery Ziemi, jest najsolidniej zbudowany i ma największe osiągi. Dotychczas po każdym starcie rakiety dowolnej firmy wszystkie te elementy ulegały zniszczeniu po upadku do oceanu lub na roztrzaskiwały się na niezaludnionym terenie.

Kapsuła Dragon po powrocie z misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną

Kapsuła Dragon po powrocie z misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Pierwsze stopnie rakiety Falcon 9 (popularnie zwane boosterami) są w stanie wylądować na pływającej barce na środku oceanu lub (gdy ładunek jest lżejszy) wrócić bezpiecznie w pobliże platformy startowej i miękko wylądować w wyznaczonym miejscu. Ze startu na start rakiety zwiększają swój udźwig przez zastosowanie pomysłowych rozwiązań, takich jak np. silniejsze schłodzenie paliwa i utleniacza.

Pierwsze pomyślne lądowanie Falcona 9 odbyło się w grudniu 2015 roku. W marcu 2017 r. SpaceX po raz pierwszy w historii wyniosło na orbitę ładunek za pomocą używanej rakiety. W czerwcu firma dostarczyła na Międzynarodową Stację Kosmiczną zapasy za pomocą częściowo używanej kapsuły Dragon, a booster, który ją wyniósł, bezpiecznie wylądował na przylądku Canaveral. Kilka tygodni później firmie udało się wystartować dwie rakiety w przeciągu dwóch dni, za każdym razem odzyskując jej pierwszy stopień dzięki lądowaniu na barce.

Charakterystyczne tarki (lotki), które rakieta Falcon 9 wykorzystuje do sterowania podczas naddźwiękowego lotu w kierunku Ziemi

Charakterystyczne tarki (lotki), które rakieta Falcon 9 wykorzystuje do sterowania podczas naddźwiękowego lotu w kierunku Ziemi. Źródło: SpaceX/Flickr

Tempo tych niewiarygodnych niegdyś wydarzeń, działa na wyobraźnię. SpaceX zapowiada, że docelowo będzie startować co kilka dni, a większość lotów zakończy się odzyskaniem pierwszego stopnia rakiet. Być może także uda się odzyskiwać wartych kilka milionów dolarów za sztukę owiewek, czyli osłon aerodynamicznych umieszczanych na czubku rakiety.

Na rok 2017 planowany jest start znacznie cięższej niż Falcon 9 rakiety Falcon Heavy, jednak data startu ciągle się przesuwa. Najbliższy możliwy termin to listopad 2017 ale w jednym z ostatnich wystąpień Elon Musk przyznał, że budowa rakiety, która składa się z trzech połączonych i niemal bliźniaczych pierwszych stopni jest bardziej skomplikowana, niż zakładano. Dwa z nich miałyby równocześnie lądować na platformie, a trzeci na barce na oceanie. Plan jest niesamowity, jednak motywacja do jego realizacji również ogromna. Ostatecznym celem firmy jest bowiem kolonizacja Marsa. A tego bez rozwijania wizji rodem z fantastyki naukowej zrealizować się nie da.

Start rakiety Falcon 9 z misją BulgariaSat-1

Start rakiety Falcon 9 z misją BulgariaSat-1. Źródło: SpaceX/Flickr